𝕨𝕪𝕣𝕠𝕜
Czas na dzień sądu.
Kto jest winien ścięcia głowy?
Czy to Jonathan Cross, co jest nieudacznikiem, bo się toczy i jest zwykle pijany? Czy to ten Jonathan Cross — Jonathan śmierdzący, niezgrabny, pijany — Jonathan Cross, który nikogo nie interesuje?
Może jednak nowoczesność, z którą się nigdy nie pogodziłem? Nowoczesność, gdyż mnie przerażała swoją żywotnością i swoim rozmachem; nowoczesność, zmiany, przez które, o litości, uszczuplała się zawartość mojego portfela?
Lub ten Jakub, cholerny bibliotekarz i zdrada, która miejsca nie miała? Tak, to mógł być Jakub; z tą całą swoją miłością w oczach.
A ta noc, która mną szamotała, jak tylko chciała? Ta noc, co wprawiała mnie w panikę i obłęd, ta noc, taka ciemna, taka pusta, a to łóżko takie duże, takie zimne. Czy to ta noc jest winna ścięcia głowy?
Albo wszyscy, dosłownie wszyscy, w tym mieście? Wszystkim ściąć należy głowy?
Wreszcie — ja — na samym końcu oskarżonych. Stoję boso, na tej zimnej sali sądowej i sam się oskarżam, choć i ja wydaję wyroki. Czy to ja jestem winien ścięcia głowy; ja, co całe życie udawałem? Ja, który bezmyślnie oddałem się obłudnym ideałom, ja, taki dystyngowany, w nowym fraku i z grubym portfelem, ja pracujący, świetnie zarabiający, wytworny i nade wszystko p o r z ą d n y? Bzdura, obłuda! Sprzedałem duszę za dolary, a w tym wszystkim moja żona, która tak długo kochała takiego potwora. Takiego zgniłego człowieka, co za grosz nie miał współczucia; takiego, co sam się zabijał latami i, gdyby nie te otworzone szafki, żywcem by się zakopał, szczęśliwy, że umiera w trumnie premium. Gdzie jest Aleksander? Gdzie ja go schowałem? Teraz to posunęło się za daleko — czy da się przywrócić do życia zmarłego? Czy ja, co całe życie chciałem zamknąć siebie i żonę w trumnie premium winien jestem ścięcia głowy?
Może to była wina Jonathana Crossa, nowoczesności, nocy, Jakuba? Szanowne państwo, proszę zabrać głos w tej sprawie. Znów milczenie; chyba sam sobie na nie zapracowałem.
Stoję boso, sala sądowa jest zimna.
Myślałem, że kobiety potrzebują pieniędzy. Że udowodnię jej miłość drogimi prezentami, że w złotych pierścionkach, będzie się czuła kochana. Byłem zazdrosny, zazdrosny jak cholera, bo złote pierścionki nie działały, a ona mi wciąż zarzucała, że przestałem ją kochać, że liczy się tylko praca i duża wypłata. Tak się brzydko złożyło, że my w naszej kulturze żeśmy już sobie dawno powiedzieli, czego kobiety potrzebują. A potem się okazało, że kobiety, które wcale tego nie potrzebują, liczy się w milionach. Chcieliśmy wszyscy pójść na skróty, żeby nam było łatwo i przyjemnie. Anna to była dziwna kobieta i z każdym kolejnym złotym pierścionkiem patrzyła na mnie z coraz większym żalem.
Jest mi coraz zimniej, w środku lata.
Może to była wina Jonathana Crossa, nowoczesności, nocy, Jakuba? Szanowne państwo, czas wydać wyrok.
Wyrok wydany, już nie mam głowy.
I spadła ta głowa na marmur, potoczyła się po podłodze, właśnie wtedy, gdy Anna pomyślała, na drugim końcu świata, że nigdy nie przestała kochać Aleksandra.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro